wtorek, 31 lipca 2012

Film: "Zaklinacz koni"

Annie i Robert MacLean stoją przed trudnym do pokonania problemem. Ich 13-letnia córka Grace oraz jej koń Pielgrzym, podczas jednej ze swoich wypraw ulegają wypadkowi. Pod kołami ciężarówki ginie przyjaciółka dziewczynki, a ona sama ulega kalectwu i wkrótce wpada w depresję. Pielgrzym zupełnie się zmienia - z mądrego, spokojnego konia staje się dzikim, płochliwym zwierzęciem, które nie potrafi już tak jak kiedyś na swój sposób rozumieć się z ludźmi. Zaczyna również sprawiać właścicielom wiele problemów i uniemożliwia prawidłową opiekę nad nim. Sytuacja ta tylko potęguje depresję Grace. 

Kiedy pewnego razu Annie słyszy jak z ust córki pada zdanie sugerujące jej brak chęci do dalszego życia, postanawia skontaktować się ze słynnym z gazet kowbojem zwanym Zaklinaczem koni. Zajmuje się on opieką nad końmi i pomocą im w wychodzeniu z różnych schorzeń i problemów. Mimo iż ich pierwsza rozmowa telefoniczna, ze względu na nieprzyjemny sposób bycia mężczyzny, pozostawia wiele do życzenia, Annie, decyduje się zabrać Grace i Pielgrzyma na jego ranczo. Wkrótce we trójkę ruszają w długą drogę ku dzikim i pięknym wzgórzom stanu Montana. To co tam spotkają zmieni życie każdego z nich.

Przepiękny film jakim jest "Zaklinacz koni" w reżyserii Roberta Redforda podbił moje serce nie tylko wspaniałą historią jaką opisuje. Majestatyczne krajobrazy Montany, przypominające powrót do natury życie kowboi, piękna muzyka i mistrzowski sposób budowania fabuły sprawiły, że oglądałam go z zapartym tchem. 

Przyznam szczerze, że sama również często myślę o tym, jakie przyjemności i korzyści niesie za sobą obcowanie z naturą i zwierzętami, ale przede wszystkim możliwość ucieczki z przepełnionego spalinami samochodów i hałasem codzienności miasta. 

Ciągle widzimy wokół siebie pędzący świat, pełen zestresowanych ludzi, którzy z braku czasu nie potrafią zdystansować się do życia jakie prowadzą. Nie ma chwili na prawdziwy relaks jaki dać może jedynie obcowanie z naturą. Taki ukłon ku temu co pierwotne, pomaga nam zrozumieć kim naprawdę jesteśmy lub kim chcemy być. 

To samo poczuła Annie, która zakochała się nie tylko w pięknych krajobrazach Montany i spokojnym, szczęśliwym życiu na ranczu. Zaklinacz koni otworzył jej oczy na to czego naprawdę pragnie jej serce. Czy miłość ta była jedynie kaprysem wywołanym presją uciekającego czasu? Czy może skutkiem ubocznym zachwytu nad nieznanym do tej pory pięknem dzikiego świata? Czy to samo w innych okolicznościach mogłoby przytrafić się Annie i jej mężowi? Czy też jej przeznaczeniem był  w istocie Zaklinacz koni? 

Zapraszam serdecznie do wypowiedzi. Jak Wam podobał się film Roberta Redforda?

Zaklinacz koni, source: impawards.com

2 komentarze:

  1. Oglądałam film i czytałam książkę. Wzruszająca historia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niepospolity, wzruszajacy, piekny film

    OdpowiedzUsuń

Podziel się z nami swoją opinią: