niedziela, 1 lipca 2012

Czytamy: Sarita Mandanna "Tygrysie wzgórza"

Historia, która opisana jest w powieści "Tygrysie wzgórza", toczy się na przełomie XIX i XX wieku w rejonie Koragu, w południowych Indiach. Fabuła osnuta jest wokół losów trójki bohaterów: przepięknej Dewi, o upartym i silnym charakterze; subtelnego Deewany obdarzonego niezwykłą inteligencją, błyskotliwością i ciekawością świata oraz  niezwyciężonego wojownika Maću, budzącego respekt swym męstwem i odwagą. Nieoczekiwany bieg wydarzeń w dramatyczny sposób splata ze sobą losy bohaterów, determinując na zawsze ich przyszłość i ograniczając możliwości świadomego i wolnego wyboru ścieżki życiowej jaką podąży każdy z nich.

Książka zainspirowała mnie do rozmyślań filozoficznych, jednakże chciałabym najpierw ocenić ją pod kątem kilku innych aspektów.

Tło historii tworzą plantacje kawy, egzotyczne krajobrazy wzgórz oraz nieprzeniknionych i tajemniczych dżungli. Brzmi zachęcająco prawda? Niestety jednak groteskowe wydarzenia i rewelacje jakich doświadczają nasi bohaterowie w tak baśniowo pięknej scenerii tworzą ciężkostrawną mieszankę, po skosztowaniu której czytelnika może tylko zemdlić. Serwowane przez autorkę zwroty akcji są tak nieprawdopodobne jak i zachowania bohaterów. Spowodowane to było jak przypuszczam brakami analizy fabuły pod kątem logicznym, jak i zbyt płytkim wykreowaniem osobowości postaci. Muszę jednak przyznać, na plus dla Sarity Mandanny, że swoją powieścią wzbudzała we mnie tak skrajne i silne emocje, że momentami odkładałam książkę, żeby natychmiast opowiedzieć komuś bliskiemu co właśnie przytrafiło się, któremuś z bohaterów. Potem obserwowałam jak zmienia się mina mojego słuchacza, a oczy ze zdziwienia robią się coraz większe i zaczynają przypominać spodki od filiżanek.

Sarita Mandanna "Tygrysie wzgórza"
Autorka powieści porusza odwiecznie zadawane sobie przez ludzkość pytanie. Co wpływa na jakość naszego życia: na to jakimi jesteśmy ludźmi, w jakim miejscu się znajdziemy i dokąd będziemy zmierzać? Kto odpowiada za to wszystko? Może jest to kwestia wyborów jakich dokonujemy? A może jesteśmy bezwolnymi istotami kierowanymi przez przeznaczenie? Jedni z nas mają szczęście, inni doświadczają drwiny losu. Postępując sprawiedliwie i właściwie nie zawsze otrzymamy to samo w zamian od życia. I nie chodzi tu zawsze o zło jakie drzemie w innych ludziach. Dobre intencje mogą wywołać zachowania będące zgubne w skutkach. Ale ludzi nie ocenia się po intencjach, bo ich nie można łatwo dostrzec lub ujawnić. Jesteśmy powierzchowni i patrzymy na efekty, często być może niesprawiedliwie. Nie rozumiemy ludzi i nie staramy się tego robić. 

Mogłabym tak siedzieć i filozofować, jednakże moim zadaniem była recenzja i ocena książki, tak więc na tym poprzestanę i podsumuję moje wrażenia po przeczytaniu "Tygrysich wzgórz". Niestety byłam trochę rozczarowana, ponieważ rzeczywistość nie sprostała moim oczekiwaniom wobec tej opatrzonej w piękną okładkę i zachęcającą recenzję wydawcy książki. Nie mogę zgodzić się z porównaniem jej do "Przeminęło z wiatrem". Przede wszystkim dlatego, że nie zaprzyjaźniłam się z żadnym z bohaterów. Kreacja postaci jest najważniejszym etapem pisania powieści, a tu został on potraktowany po macoszemu. Dewi w niczym nie przypomina charyzmatycznej Scarlett, a Deewana i Maću nie mają nawet małego ułamka inteligencji i uroku jakie posiadał Rhett Butler. Według mnie powieść bardziej przypomina przysłowiową telenowelę brazylijską lub Harlequina niż literaturę typu "Przeminęło z wiatrem".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się z nami swoją opinią: