Historia, która opisana jest w powieści "Tygrysie wzgórza", toczy się na przełomie XIX i XX wieku w rejonie Koragu, w południowych Indiach. Fabuła osnuta jest wokół losów trójki bohaterów: przepięknej Dewi, o upartym i silnym charakterze; subtelnego Deewany obdarzonego niezwykłą inteligencją, błyskotliwością i ciekawością świata oraz niezwyciężonego wojownika Maću, budzącego respekt swym męstwem i odwagą. Nieoczekiwany bieg wydarzeń w dramatyczny sposób splata ze sobą losy bohaterów, determinując na zawsze ich przyszłość i ograniczając możliwości świadomego i wolnego wyboru ścieżki życiowej jaką podąży każdy z nich.
Książka zainspirowała mnie do rozmyślań filozoficznych, jednakże
chciałabym najpierw ocenić ją pod kątem kilku innych aspektów.
Tło
historii tworzą plantacje kawy, egzotyczne krajobrazy wzgórz oraz
nieprzeniknionych i tajemniczych dżungli. Brzmi zachęcająco prawda? Niestety jednak groteskowe wydarzenia i rewelacje jakich doświadczają nasi bohaterowie w tak baśniowo pięknej scenerii tworzą ciężkostrawną mieszankę, po skosztowaniu której czytelnika może tylko zemdlić. Serwowane przez autorkę zwroty akcji są tak nieprawdopodobne jak i zachowania bohaterów. Spowodowane to było jak przypuszczam brakami analizy fabuły pod kątem logicznym, jak i zbyt płytkim wykreowaniem osobowości postaci. Muszę jednak przyznać, na plus dla Sarity Mandanny, że swoją powieścią wzbudzała we mnie tak skrajne i silne emocje, że momentami odkładałam książkę, żeby natychmiast opowiedzieć komuś bliskiemu co właśnie przytrafiło się, któremuś z bohaterów. Potem obserwowałam jak zmienia się mina mojego słuchacza, a oczy ze zdziwienia robią się coraz większe i zaczynają przypominać spodki od filiżanek.
Sarita Mandanna "Tygrysie wzgórza" |
Mogłabym tak siedzieć i filozofować, jednakże moim zadaniem była recenzja i ocena książki, tak więc na tym poprzestanę i podsumuję moje wrażenia po przeczytaniu "Tygrysich wzgórz". Niestety byłam trochę rozczarowana, ponieważ rzeczywistość nie sprostała moim oczekiwaniom wobec tej opatrzonej w piękną okładkę i zachęcającą recenzję wydawcy książki. Nie mogę zgodzić się z porównaniem jej do "Przeminęło z wiatrem". Przede wszystkim dlatego, że nie zaprzyjaźniłam się z żadnym z bohaterów. Kreacja postaci jest najważniejszym etapem pisania powieści, a tu został on potraktowany po macoszemu. Dewi w niczym nie przypomina charyzmatycznej Scarlett, a Deewana i Maću nie mają nawet małego ułamka inteligencji i uroku jakie posiadał Rhett Butler. Według mnie powieść bardziej przypomina przysłowiową telenowelę brazylijską lub Harlequina niż literaturę typu "Przeminęło z wiatrem".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się z nami swoją opinią: