wtorek, 31 lipca 2012

Film: "Zaklinacz koni"

Annie i Robert MacLean stoją przed trudnym do pokonania problemem. Ich 13-letnia córka Grace oraz jej koń Pielgrzym, podczas jednej ze swoich wypraw ulegają wypadkowi. Pod kołami ciężarówki ginie przyjaciółka dziewczynki, a ona sama ulega kalectwu i wkrótce wpada w depresję. Pielgrzym zupełnie się zmienia - z mądrego, spokojnego konia staje się dzikim, płochliwym zwierzęciem, które nie potrafi już tak jak kiedyś na swój sposób rozumieć się z ludźmi. Zaczyna również sprawiać właścicielom wiele problemów i uniemożliwia prawidłową opiekę nad nim. Sytuacja ta tylko potęguje depresję Grace. 

Kiedy pewnego razu Annie słyszy jak z ust córki pada zdanie sugerujące jej brak chęci do dalszego życia, postanawia skontaktować się ze słynnym z gazet kowbojem zwanym Zaklinaczem koni. Zajmuje się on opieką nad końmi i pomocą im w wychodzeniu z różnych schorzeń i problemów. Mimo iż ich pierwsza rozmowa telefoniczna, ze względu na nieprzyjemny sposób bycia mężczyzny, pozostawia wiele do życzenia, Annie, decyduje się zabrać Grace i Pielgrzyma na jego ranczo. Wkrótce we trójkę ruszają w długą drogę ku dzikim i pięknym wzgórzom stanu Montana. To co tam spotkają zmieni życie każdego z nich.

Przepiękny film jakim jest "Zaklinacz koni" w reżyserii Roberta Redforda podbił moje serce nie tylko wspaniałą historią jaką opisuje. Majestatyczne krajobrazy Montany, przypominające powrót do natury życie kowboi, piękna muzyka i mistrzowski sposób budowania fabuły sprawiły, że oglądałam go z zapartym tchem. 

Przyznam szczerze, że sama również często myślę o tym, jakie przyjemności i korzyści niesie za sobą obcowanie z naturą i zwierzętami, ale przede wszystkim możliwość ucieczki z przepełnionego spalinami samochodów i hałasem codzienności miasta. 

Ciągle widzimy wokół siebie pędzący świat, pełen zestresowanych ludzi, którzy z braku czasu nie potrafią zdystansować się do życia jakie prowadzą. Nie ma chwili na prawdziwy relaks jaki dać może jedynie obcowanie z naturą. Taki ukłon ku temu co pierwotne, pomaga nam zrozumieć kim naprawdę jesteśmy lub kim chcemy być. 

To samo poczuła Annie, która zakochała się nie tylko w pięknych krajobrazach Montany i spokojnym, szczęśliwym życiu na ranczu. Zaklinacz koni otworzył jej oczy na to czego naprawdę pragnie jej serce. Czy miłość ta była jedynie kaprysem wywołanym presją uciekającego czasu? Czy może skutkiem ubocznym zachwytu nad nieznanym do tej pory pięknem dzikiego świata? Czy to samo w innych okolicznościach mogłoby przytrafić się Annie i jej mężowi? Czy też jej przeznaczeniem był  w istocie Zaklinacz koni? 

Zapraszam serdecznie do wypowiedzi. Jak Wam podobał się film Roberta Redforda?

Zaklinacz koni, source: impawards.com

czwartek, 26 lipca 2012

Czytamy: Ian McEwan "Pokuta"

Akcja powieści Iana McEwana "Pokuta" rozpoczyna się u progu wybuchu II wojny światowej, w czasie wyjątkowo ciepłego lata roku 1935. W dworku zamieszkiwanym przez zamożną rodzinę Tallis'ów dni mijają leniwie. Wokół jednak, za sprawą wizyty wielu gości oraz nadzwyczajnie upalnej pogody, panuje tajemnicza aura ekscytacji. 

13- letnia Briony Tallis jest uważną obserwatorką otaczającego ją świata. Jako autorka kilku sztuk dramatycznych i pretendentka do bycia pisarką, uważa się za doskonałego psychologa i znawcę ludzkiej natury. Obserwując ukradkiem przypadkowe sceny z udziałem swojej starszej siostry Cecilii oraz syna kucharki Tallisów - Robbiego Turnera, między którymi nieśmiało rodzi się uczucie, wyciąga pochopne wnioski, które dodatkowo wyolbrzymia jej dziecięca wyobraźnia. Nie tylko jednak dziewczynce udziela się panująca wokół dziwna atmosfera. Wkrótce pewne wydarzenie, związane z nim fałszywe oskarżenie oraz jego konsekwencje naznaczą na zawsze losy nie tylko dwójki zakochanych, ale i Briony. 

Czy każdą winę da się odkupić? Jaką cenę trzeba zapłacić za przebaczenie i naprawienie wyrządzonych krzywd? I co zrobić, jeżeli w niektórych sytuacjach jest to niemożliwe?     

Ian McEwan - "Pokuta"
W wyniku zbiegów okoliczności oraz splotów dziwnych wydarzeń i niedomówień, w historii miłości dwójki młodych ludzi otwiera się dramatyczny rozdział, z II wojną światową w tle. Historii zakochanych towarzyszy niezmiennie historia dorastającej Briony, która wraz z upływem lat i wejściem w świat dorosłych, zaczyna rozumieć jak mało wiedziała o świecie będąc dziewczynką i jak błędnie interpretowała zdarzenia, które miały miejsce w jej najbliższym otoczeniu. Swego rodzaju zarozumiałość dziewczynki, która kazała jej wierzyć, że jako początkująca pisarka dostrzega i rozumie więcej od innych, sprowadziła nie tylko na nią nieszczęście i cierpienie.

Książkę można podzielić na kilka części. W pierwszej części jesteśmy świadkami wydarzeń rozgrywających się w dworku Tallisów, w czasie upalnego lata. Rozkosznie leniwe dni, ukradkowe rozmowy, spacery po ogrodzie i wieczorne kolacje. Jest to część typowo obyczajowa, dużo jest w niej jednak ukazanych przemyśleń Briony, jej sposobu patrzenia na świat i oceny tego co widzi.

Kolejna część opisuje oddzielnie wydarzenia w jakich uczestniczą Cecilia, Robbie oraz Briony. I tu znów mamy dużą część dotyczącą Briony. Śledzimy dorastanie, któremu dziewczynka ulega w czasie opieki nad ofiarami wojny w szpitalu. Rezygnacja z nauki i kariery oraz próba robienia czegoś dobrego, czegoś co ukoiłoby jej sumienie, jest priorytetem w jej życiu. Pisanie nie gra już roli narzędzia ukazywania swojej wyższości. Zamiast tego stanowi dla niej swego rodzaju terapeutyczny środek, który pomoże jej w przyszłości wyrazić to, co dopiero zaczyna pojmować, co skrywa przed całym światem i z czym tak trudno jest jej się pogodzić. Ucieczka w pisanie niesie za sobą pokłady strachu jakie skrywa w sobie Briony. 

Ostatnia część jest swoistym rozrachunkiem Briony, ze swym życiem, błędem jaki popełniła i późniejszym swoim postępowaniem. Nawiązując wciąż do Cecilli i Robbiego podejmuje ostateczną,
rozpaczliwą próbę odkupienia winy. 

Polecam fantastyczną książkę, jaką jest "Pokuta". Przyznam, że wylałam przy niej wiele łez. Powieść chwyta za serce, daje wiele do myślenia i jest przede wszystkim piękna. O pięknie książki i równie fantastycznego filmu stanowią ulotne momenty i silne kontrasty jakich doświadcza widz i czytelnik. Jeśli chodzi o film, to jednym z moich ulubionych momentów jest śpiew żołnierzy w Dunkierce, będący częścią pięknej sceny nad brzegiem morza, kiedy obserwujemy odwrót wojsk z Francji. Bardzo urzekły mnie również obyczajowe sceny w dworku Tallisów. 

Po przeczytaniu i obejrzeniu "Pokuty" myślę, że każdy zada sobie pytanie: Jak oceniać bohaterkę książki? Czy odkupiła swe winy? Czy można mówić o bohaterstwie w jej przypadku? Czy może raczej o tchórzostwie i strachu?

Zapraszam do wypowiedzi i komentarzy. Jak Wy oceniacie Briony i jej pokutę?

"Pokuta", source: impawards.com

niedziela, 22 lipca 2012

Czytamy: Nicholas Sparks "List w butelce"

Powieść "List w butelce" był moim trzecim spotkaniem z twórczością Nicholasa Sparksa. I powiem szczerze: po każdej kolejnej lekturze mam ochotę na więcej :)

List w butelce, souce: ksiazki.wp.p
Przypadek czy też przeznaczenie? Co sprawiło, że to właśnie ona, Theresa  Osborne - mająca niewiele szczęścia w życiu prywatnym rozwódka z synem, a jednocześnie uznana dziennikarka i kobieta sukcesu, znalazła na plaży butelkę z listem? Wiadomość od kochającego mężczyzny imieniem Garrett adresowana była do jego zmarłej żony. Słowa przepełnione miłością i zachwyt, że jednak może istnieć tak silne uczucie, o jakim pisze się książki i ballady sprawiają, że Theresa postanawia odnaleźć nadawcę wiadomości. Czy jej poszukiwania zakończą się sukcesem? Co przyniesie jej nowa, zaskakująca znajomość? I jak trudne jest wymazanie z pamięci straty najbliższej osoby i próba rozpoczęcia wszystkiego od nowa?

Jak zwykle muszę pochwalić Sparksa za wspaniały, małomiasteczkowy klimat w jaki wprowadzają czytelnika jego powieści. Karolina Północna jest miejscem lokalizacji większości historii. Przyznam, że bardzo zainteresowały mnie te tereny i czytając przewodniki skupiałam się na tym, aby zlokalizować dokładnie miejsca, gdzie przebywają bohaterowie książek. Skoro już mowa o bohaterach to są oni osobami żywymi, rzeczywistymi i zawsze po lekturze stają się bardzo mi bliscy. Przygotowuję się również do obejrzenia wersji filmowej "Listu w butelce" ze wspaniałym Kevinem Costnerem i Robin Wright. Ostatnio mam sentyment do obrazów z lat 90-tych, tym przyjemniej więc będzie mi się oglądało ten film.


List w butelce, source: impawards.com

piątek, 20 lipca 2012

Gotujemy: Bułgarska uczta jednogarnkowa - Kavarma (kawarma)

Po powrocie z Bułgarii naszła mnie ochota na danie, które przypomni mi świetne wakacje i przepyszną kuchnię bułgarską. Do przygotowania idealnie nadała się przywieziona z wakacji bułgarska misa. Chcę podzielić się z Wami przepisem na przepyszne danie zwane Kavarma. Jest to danie jednogarnkowe. Bardzo lubię tego rodzaju potrawy.


Składniki:
400-500g wieprzowiny
1 ząbek czosnku
1 cebula 
groszek z puszki
kilka ziemniaków  1 lampka wina
3-4 łyżki tłuszczu lub oleju
1 łyżka mąki
½ szklanki wywaru mięsnego
Papryka, pieprz, sól 

Sposób przygotowania:

Kroimy mięso w niewielkie kawałki (jak do gulaszu) i przyprawiamy solą i papryką. Odstawiamy mięso na pół godziny, a po upływie tego czasu podsmażamy je na tłuszczu na patelni. Później na tym samym tłuszczu smażymy drobno pokrojoną cebulę. Możemy dodać również inne warzywa, wg, naszego uznania ja dodaję również groszek z puszki, czasem paprykę zieloną lub zieloną fasolkę. Smażymy je około 2-3 minuty. Potem znów dodajemy mięso i całość doprawiamy ponownie solą, papryką i pieprzem. Następnie dodajemy wywar mięsny wraz z winem i czosnkiem i dusimy przez kilka minut na wolnym ogniu. W trakcie dodajemy mąkę do zagęszczenia sosu.

Dzięki temu, że (jak już wspomniałam) miałam przyjemność odwiedzić Bułgarię w zeszłym roku, miałam możliwość kupna typowego ceramicznego, bułgarskiego naczynie, które jest nie tylko piękne ale i bardzo funkcjonalne. Gotową Kavarmę umieściłam, w naczyniu i dodałam gotowane i pokrojone w kawałki ziemniaki. Do tego wino czerwone oraz sałatka z kwaśnym serkiem bułgarskim sirene.

Bułgarski posiłek gotowy! Smacznego :)






czwartek, 19 lipca 2012

Gotujemy: Grzanki w ziołach

Chciałabym wam zaprezentować bardzo proste danie a właściwie przystawkę bądź dodatek do dań. Grzanki z ziołami to szybka i smaczna pozycja, która może okazać się zbawienna np. przy niezapowiedzianych gościach.

Składniki:
- Bułeczki (najlepiej lekko czerstwe)
- Jajka (ilość zależna od ilości bułek)
- Przyprawy: bazylia, oregano, czosnek itp.

Sposób przyrządzenia:

Pokrój bułeczki w standardowy sposób. Weź głęboki talerz i rozbij w nim jajka. Użyj trzepaczki lub widelca i roztrzep jajka tak by uzyskać jednolitą masę. Dosyp ulubione zioła i zamieszaj.
Rozgrzej patelnie dodając tłuszcz (niestety w przypadku tych grzanek wskazana jest większa ilość oleju) a następnie obtoczone w jajku bułki smaż na wolnym gazie. Bułeczki należy podsmażyć z obu stron
Gotowe grzanki możesz odsączyć z tłuszczu przy pomocy papierowego ręcznika.
Smacznego ! 

Czytamy: Cecelia Ahern "P.S. Kocham Cię"

Do napisania tej recenzji skłoniła mnie ekranizacja wskazanej powieści. Dziwne? Dla mnie raczej nie.
Nie nowością jest, że liczne tytuły trafiają na nasze półki ze względu na obejrzany film. Świadomi fabuły filmu, dla porównania pędzimy do księgarni.W tym przypadku było jednak inaczej. Oczywiście słyszałam o filmie, ale tak naprawdę to książka miała dla mnie pierwszeństwo. Film zobaczyłam niedawno - a właściwie dzisiaj.

P.S Kocham Cię to wzruszająca historia Holly, która próbuje uporać się z własnym życiem po śmierci męża. Drogę do normalności mają ułatwić jej listy, które "jej" Gerry napisał przed śmiercią. Wszystko po to by mogła znów być szczęśliwa.
12 listów na pierwszy rok bez ukochanego prowadzą nas przez kolejne etapy "nowego życia" jak i przez wspomnienia głównej bohaterki, która nie może pogodzić się ze smutną rzeczywistością. Przy pomocy listów od zmarłego męża, rodziny i przyjaciół stajemy się światkami jak ból po tak ogromnej stracie maleje.

Autora przekazując nam treść historii nie wmawia nam, że ból po śmierci najbliższej osoby przestanie istnieć, pokazuje zaś, że ludzie po takim ciosie wracają do normalności i ponownie zaczynają się uśmiechać.
P.S Kocham Cię
source: http://www.inbook.pl



Zapraszam wszystkich do zapoznania się z P.S. Kocham Cię - poprowadzi was ona przez niesamowitą opowieść, prosto z Irlandii (w przeciwieństwie do filmu bohaterowie mieszkają w Irlandii), gdzie niby banalne określenie "miłość przezwycięża śmierć" znajduje odzwierciedlenie.


Czytamy: Francis Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"


"Pokażcie mi bohatera, a ja napiszę tragedię."
                               
                                 - Francis Scott Fitzgerald "Wielki Gatsby"


Akcja ponadczasowej powieści Francisa Scotta Fitzgeralda pt. "Wielki Gatsby" przenosi nas w czasie do wczesnych lat 20-tych XX wieku, do leżącego u stóp stolicy wszystkich miast (Nowego Jorku), Long Island. Narratorem powieści jest Nick Carraway, który po I wojnie światowej wraca do rodzinnych stron. Postanawia on wynająć samodzielnie mieszkanie i rozpocząć karierę zawodową. Czasy sprzyjały jego postanowieniu - wtedy to właśnie Stany Zjednoczone, mimo wprowadzenia w życie "Szlachetnego Eksperymentu" jakim miała być prohibicja i związanego z tym wydarzeniem rozwoju przestępczości, cieszyły się znaczącym wzrostem gospodarczym.

Nick regularnie spędza czas z rodziną mieszkającą w pobliskiej dzielnicy East Egg. Jego piękna kuzynka Daisy pragnie wyswatać go ze swoją równie atrakcyjną przyjaciółką Jordan Baker i w zasadzie udaje jej się to, bo para ma się ku sobie od pierwszych chwil poznania. Inaczej niż w przypadku samej Daisy i jej męża Toma Buchanana. Każdy bowiem wie, choć nie mówi się o tym oficjalnie, że Tom ma kochankę, która regularnie i bez skrępowania dzwoni do niego, nawet wtedy gdy ten spędza czas z żoną lub z przyjaciółmi. 

Wkrótce Nick zostaje zapraszany nie tylko do domu Daisy i Toma. Zdarza mu się uczestniczyć również w spotkaniach towarzyskich, na które Tom zabiera kochankę - Myrtle Wilson. Myrtle w niczym nie przypomina Daisy. Jest zamieszkałą w industrialnej części Long Island, nieszczęśliwą i niezbyt zamożną żoną mechanika samochodowego, spragnioną ponad wszystko życia na salonach i ciągłego bywania wśród śmietanki towarzyskiej.

Upalne, letnie dni mijają leniwie. Do sielskiego życia Nicka Carraway'a w West Egg wkracza jednak pewna tajemnicza postać. Z początku Nick słyszy tylko plotki o wspaniałych i wykwintnych przyjęciach wydawanych przez swojego sąsiada, niejakiego Gatsby'ego. Gdy jednak pierwszy raz otrzymuje zaproszenie od niego, nie wie jeszcze z jaką indywidualnością przyjdzie mu się spotkać. Nonszalancki i uroczy gospodarz skrywa pewien sekret z przeszłości. Nick nie przypuszcza, że dotyczy on jego kuzynki, Daisy.

F. Scott Fitzgerald - "Wielki Gatsby"

"Wielkiego Gatsby'ego" przeczytałam w ciągu zaledwie jednego dnia. Tak bardzo pochłonęła mnie lektura, która notabene nie była specjalnie długa, jednak z początku zamierzałam rozkoszować się jej czytaniem ciut dłużej. Głęboki morał jaki płynie z opowieści, po części bazuje na każdemu znanym motywie american dream. Od pucybuta do milionera. A może raczej od zwykłego żołnierza do Wielkiego Gatsby'ego?

Gatsby ziścił swój sen o bogactwie pozostając wciąż nad wyraz uprzejmym, kulturalnym człowiekiem, okazującym jedynie czasem skrajnie szczodre gesty w stosunku do ludzi, którymi się otaczał. A trzeba dodać, że otaczał się osobami, które nie były ani jego przyjaciółmi, ani ludźmi oddanymi mu, ani też w żaden sposób lojalnymi. Chęć imponowania swoim majątkiem i mylne założenie, że dzięki niemu będzie mógł kupić każde swoje marzenie łącznie z odwzajemnioną miłością, szacunkiem ludzi i prawdziwą, nieprzymuszoną przyjaźnią, zgubiły Gatsby'ego. Zachęcam Was bardzo do poznania bliżej historii niepoprawnego marzyciela i romantyka o złotym sercu i dziecinnej naiwności.

środa, 18 lipca 2012

Czytamy: Margaret Mitchell "Przeminęło z wiatrem"

Dziś chciałabym przybliżyć Wam moją ulubioną książkę jaką jest "Przeminęło z wiatrem" autorstwa Margaret Mitchell. Pozycja ta należy do lektur obowiązkowych jeśli chodzi o powieści amerykańskie i od kilkudziesięciu lat cieszy się niesłabnącym powodzeniem wśród czytelników z całego świata. Wiele osób chętnie wraca wielokrotnie do tej książki. Postaram się opowiedzieć Wam na czym polega jej fenomen.

Scarlett O'Hara wiodła niewątpliwie wspaniałe życie będąc młodziutką i piękną córką bogatego plantatora z Georgii. Wybór adoratora lub odpowiedniej sukni stanowiły podstawowe problemy jakie zaprzątały głowę kapryśnej dziewczyny.  Scarlett mimo wielkich chęci nie potrafiła być anielsko dobrą, delikatną i subtelną damą jaką była jej matka. Odziedziczyła bowiem silny charakter po ojcu Irlandczyku, który zawsze powtarzał jej, że kochać warto tylko ziemię, bo ona jest jedyną rzeczą trwałą na tym świecie. Tara, będąca ich rodzinną posiadłością, stanowić miała w jego oczach największą wartość i świętość. Dziewczyna nie rozumiejąc słów ojca koncentrowała swe myśli na Ashley'u Wilkesie - młodym chłopaku pochodzącym z mieszkającej w sąsiedztwie rodziny, który często spędzał z nią czas i miał zdaniem Scarlett szalenie rozmarzone, romantyczne i nieobecne spojrzenie. Egocentrycznie myśląc wiedziała, że Ashley ją kocha. Bo któżby jej nie kochał? Była przecież taka śliczna i słodka. 

Spokój ducha Scarlett burzy jednak nagła wiadomość o zaręczynach Ashleya oraz o wystąpieniu stanów południowych z Unii. Mieszkańcy Georgii i wszystkich innych stanów doświadczą wkrótce najtrudniejszego okresu w dziejach młodego amerykańskiego narodu. Wojna secesyjna, której podstawy leżały w sporze o podstawowe prawa człowieka i wolność czarnoskórych, miała zebrać krwawe żniwo i na zawsze zmienić przypominające bajkę życie ludzi południa. 

Czy przemianie ulegnie również Scarlett? Jaka długa i kręta droga czeka młodą, niedojrzałą dziewczynę ku dorosłości i odpowiedzialności za innych? Czy będzie potrafiła zbudować swoje szczęście w trudnych czasach wojny? I co przyniesie jej znajomość z irytująco pewnym siebie awanturnikiem i przemytnikiem Rett'em Butlerem? 

Margaret Mitchell - "Przeminęło z wiatrem"
Margaret Mitchell napisała "Przeminęło z wiatrem" w roku 1936. Mimo rozbieżności tła historycznego jakim jest wojna secesyjna oraz czasów, w których żyła autorka, powieść zaskakuje dokładnością wydarzeń, dobrze oddanymi szczegółami życia i klimatu tamtych czasów oraz wspaniałym ukazaniem nastrojów ówczesnej społeczności. Fabuła powieści bardzo wciąga. Roi się w niej od zwrotów akcji i ani przez moment nie dłuży nam się historia Scarlett O'Hary i jej najbliższych.

Bohaterka jest bardzo nietypową postacią. Odwrotnie niż sztampowe i nudne bohaterki łzawych romansów, jest ona dziewczyną z bardzo ciekawym charakterem. Jest kapryśna, a jej przemyślenia często bulwersują czytelnika, który zaraz zastanawia się dlaczego nigdy nie przyszłoby mu na myśl, że w tamtych czasach żyły naprawdę tak zadziorne, interesujące, pyskate ale na swój sposób urocze kobiety. Kobiety przeszłości opisywane w książkach i pokazywane w filmach raczej reprezentują sobą inny typ niż Scarlett, której przynajmniej z charakteru do damy daleko. Ale to właśnie Scarlett, z taką a nie inną osobowością jest najsilniejszą, najbardziej upartą w swym dążeniu do celu bohaterką z jaką przyszło mi się spotkać. Podziwiam i uwielbiam ją za to. Jest ona na pewno godną naśladowania kobietą.

Postać Retta Butlera fascynowała mnie najbardziej. Błyskotliwość mężczyzny, jego przewrotny sposób myślenia, komunikacji z ludźmi i działania, przekonała mnie o wybitnym talencie pisarskim Margaret Mitchell. Prawie niemożliwym jest znaleźć kobietę, która tak fantastycznie i realistycznie potrafiłaby stworzyć postać jednego z najbardziej męskich bohaterów literackich, oddając właściwie meandry jego osobowości i pokazując cały wachlarz typowych dla przeciętnego mężczyzny, ale też i tych innych, właściwych dla jego indywidualnego charakteru, zachowań.

Z książki możemy dowiedzieć się ogromnie dużo na temat zaplecza wojny secesyjnej, ale również i o tym co działo się na froncie. Powieść jest bogata w cenną wiedzę i pomoże nam lepiej zrozumieć wydarzenia tamtych czasów.Pamiętajmy również, że duża część opisanej historii toczy się już po wojnie, kiedy to mieszkańcy stanów południowych muszą uporać się z nową rzeczywistością, zmienić dotychczasowy sposób funkcjonowania i stawić czoła walce o utracone majątki. Ci, którzy nie mieli siły, albo też wiary, wiedzieli, że przyszłość nie należy już do nich. Postanowili prowadzić spokojny żywot w cieniu odradzającego się zjednoczonego państwa i trwać we wspomnieniach o wielkich posiadłościach, dochodowych plantacjach bawełny i sile południa, którą stworzyli wraz z czarnoskórymi niewolnikami. To wszystko niestety przeminęło z wiatrem.

wtorek, 17 lipca 2012

Gotujemy: makaron ze szpinakiem i fetą

Zapraszam was do spróbowania naprawdę prostego i szybkiego dania. Jeśli tylko lubisz szpinak to danie powinno zagościć w twoim jadłospisie na stałe. 

Składniki:
- makaron (ilość i rodzaj według uznania),
- szpinak (mrożony np. horetex),
- kostka sera typu feta,
- 2 małe cebule,
- śmietana 18%
- pół główki czosnku.

Sposób przyrządzenia:

Pokrój cebule w kostkę i podsmaż ją na rozgrzanej patelni (Jeśli nie chcesz dodawać zbytniej ilości tłuszczu polecam patelnie beztłuszczową). Poczekaj aż się zarumieni i dodaj szpinak.Szpinak z cebulą przypraw solą i pieprzem i smaż a właściwe gotuj do momentu uzyskania odpowiedniej konsystencji.
Posiekaj drobno czosnek i dodaj go szpinaku. Na końcu dodaj do szpinaku śmietanę tak by stworzyć odpowiednio gęsty sos. Trzymaj na ogniu do zagotowania.
Ugotuj makaron według przepisu z opakowania, pokrój ser typu feta w kostkę.

Sposób podania:
Nałóż makaron na talerz i przykryj go ciepłym szpinakowym sosem. Na wierzch połóż kawałki fety.
Smacznego!





Czytamy: Alexandra Potter - "Kim jest ta dziewczyna?"

Chcąc kupić coś lekkiego i łatwostrawnego do czytania w drodze do pracy, natrafiłam na książkę Alexandry Potter. Ponieważ opis zainteresował mnie postanowiłam kupić i przeczytać tą pozycję.

Lekkie książki także mogą być wybitne, czasem potrafią zachwycać. Ta niestety nie zachwyca, choć dość dobrze się ją czyta. Ja, jako czytelnik nie mogłam oprzeć się wrażeniu straszliwej naiwności opowiadanej historii. Mamy oto bohaterkę Charlotte, która jest kobietą sukcesu, pedantką, wymuskaną do granic niemożliwości, z poukładanym życiem i z fobią na punkcie jakiegokolwiek niepoukładania i luzu w życiu. Charlotte znajduje się w pewnym ważnym momencie swojego życia i nagle spotyka siebie sprzed 10 lat. Zaprzyjaźnia się z młodszą sobą samą, która nie rozpoznaje w starszej koleżance siebie z przyszłości.

Pomysł na historię jest bardzo ciekawy i ma duży potencjał. Historia jest do przeczytania ale nie porywa a czasem wręcz denerwuje spłyceniem niektórych wątków i przewidywalnością. Sam pomysł spotkania siebie z przeszłości jest ciekawy i na pewno zainspiruje do myślenia na temat "co by było gdyby". Zapewne każdy z Was snuł kiedyś myśli o tym czy w przypadku spotkania siebie z przeszłości udzieliłby sobie jakiejś życiowej rady. W książce tej pomysł został potraktowany płytko i stanowił jedynie wątek, który spajał miłosną historyjkę niewysokich lotów.

Jeśli chodzi o lepsze strony książki pojawiły się interesujące poboczne wątki na temat moralności podejmowania bardzo ważnych decyzji i ich konsekwencji w życiu. Co więcej powiem? Myślę, że mając taki pomysł wymyśliłabym lepszą historię ale opinię pozostawiam Wam :)

Alexandra Potter - "Kim jest ta dziewczyna?"

Gotujemy: Racuchy z jabłkami.

Racuchy z jabłkami to proste danie, aczkolwiek trochę czasochłonne ze względu na czas wyrastania ciasta i oczywiście smażenie. Przynajmniej mi zajmuje to dużo czasu bo zawsze robię ogromne ilości racuchów dla całej rodziny i przyjaciół. Nie mniej jednak warto poświęcić chwilę czasu żeby rozkoszować się smakiem pysznych, własnoręcznie zrobionych racuszków. A więc do dzieła!

Podaję tutaj przepis na pojedynczą porcję racuchów. (Ja zrobiłam wersję x3)

Składniki:
15 dkg mąki
szklanka zsiadłego mleka
2 jaja
1 dkg drożdży
30 dkg jabłek
5-8 dkg tłuszczu (np. olej)
5 dkg cukru pudru
odrobina mleka 2 lub 3,5%

Leciutko podgrzewamy mleko, słodzimy odrobiną zwykłego cukru i dodajemy drożdże. Trzymamy je przykryte ściereczką przez 20 min. w ciepłym miejscu żeby zaczęły się mnożyć. W tym samym czasie wybijamy jaja do naczynia, dodajemy zsiadłe mleko, mąkę, a później drożdże z mlekiem i cukrem. Dokładnie mieszamy i przykrywamy ciasto na pół godziny, czekając aż drożdże znów zaczną rosnąć. Po 30 min. dodajemy jabłka. Należy je obrać i pokroić w nieregularne kawałki o takiej wielkości jaka najbardziej nam odpowiada. (Ja lubię dość duże kawałki i często dodaje o wiele więcej jabłek i tylko w zasadzie oblepiam je ciastem). Jabłka dodajemy do ciasta i jeśli mamy czas odstawiamy znów na 20 minut (choć nie jest to konieczne).

"Do racuchów najbardziej pasują kwaśne jabłuszka. Tworzą wtedy smaczny kontrast z łagodnym ciastem posypanym cukrem pudrem."
"Czekamy cierpliwie, aż drożdże wytworzą w naszym cieście dużo bąbelków powietrza i zwiększą jego objętość. To
sprawi, że ciasto będzie puszyste i lekkie."

Kiedy już mamy gotowe ciasto, rozgrzewamy tłuszcz na patelni. Łyżką formujemy placki na patelni i smażymy z obu stron aż przybiorą złoty odcień. Następnie zdejmując z patelni, odkładamy racuchy na ręczniki papierowe, które wchłaniają pozostały tłuszcz. Kiedy wszystkie są już gotowe, możemy rozłożyć je na dużej tacy lub półmisku i posypać cukrem pudrem. Do ozdoby proponuję kontrastowe truskawki. Smacznego! :)

"Jak przysłowiowa wisienka na torcie, na racuchach musi znaleźć się odrobina cukru pudru."
"Kiedy już wszystko jest gotowe, pozostaje tylko życzyć smacznego :) "

poniedziałek, 16 lipca 2012

Czytamy: Jodi Picoult "Bez mojej zgody"

Tym razem zapraszamy do zapoznania się ze literaturą współczesną. "Bez mojej zgody" to fascynująca historia dziewczynki, która przyszła na świat, żeby stać się dawcą dla chorej na białaczki siostry. Jej poczęcie było zaplanowane od początku do końca, tak by stała się dawcą idealnym. Przygotowywana od urodzenia na nieuniknione 13-latka pomimo ogromnej presji, postanawia nagle walczyć o prawo do decydowania o własnym ciele.

Decyzje niezwykle odważna, jak na tak młody wiek otwiera historię, która wzrusza, złości a czasami wręcz przeraża. Czytając książkę poznajemy każdego członka z rodziny z osobna. Słyszymy myśli, motywacje i błagania. Czytając tę powieść mamy okazje zobaczyć matkę walczącą o każdy dzień życia córki, ojca który stara się utrzymać rodzinę w całości, syna - buntownika poszukującego uwagi i dwie siostry, gdzie życie jednej jest zależne od drugiej (tutaj niekoniecznie choroba jest wyznacznikiem zależności).
Książka podobnie jak życie okazała się zaskakująca. Historia Jodi Picoult prowadzi czytelnika przez zakamarki życia zarówno tych młodych jak i starszych. Uczy, że w życiu nie ma nic oczywistego, przy czym daje wiarę, że siostrzana miłość może naprawdę istnieć.

Zachęcam wszystkich do tej niezwykłej pozycji i gwarantuję, że po skończeniu książki będziecie jeszcze długo przeżywać jej treść.

Jodi Picoult - "Bez mojej zgody"
source: lubimyczytac.pl; hodder.co.uk

Dlaczego warto łowić ryby?

Czemu łowienie ryb?
Nie ma nic wspanialszego niż obcowanie z naturą. Przebywanie na świeżym powietrzu i ucieczka od zgiełku ulicznego pozwoli naładować baterie, nacieszyć się pięknymi widokami, podumać i przede wszystkim zakosztować ciszy, której w mieście nigdy nie uświadczysz. Nie chodzi tu nawet, aby cokolwiek złowić. Człowiek stara się wsłuchiwać w dźwięki, obserwować najdrobniejsze ruchy i wyczuwać obecność żywych stworzeń. Oprócz całej tej otoczki, o której pisałam, samo łowienie ryb jest arcyprzyjemnym sportem. Walka z rybą to trochę walka o przetrwanie. Dużą satysfakcję może sprawić myśl, że jesteśmy jak np. bohater filmu "Into the wild" (który bardzo polecam i prawdopodobnie zrecenzuję już wkrótce), który sam wybiera życie będąc zdanym na łaskę lub niełaskę natury. Łowisz - bo musisz mieć co jeść. Jest to konieczność, aby przeżyć i funkcjonować. Takie pierwotne zajęcie, ale daje wiele do myślenia.

Starorzecze Bugu.
Jak zacząć?
Przede wszystkim zalegalizujmy naszą działalność. Konieczna jest aktualna, podbita karta wędkarska. Do tego oczywiście sprzęt: wędka, spławik, haczyk, ciężarki i cała reszta. W Warszawie i okolicach na szczęście nie brakuje sklepów z całym arsenałem przyrządów do wędkowania. Trochę wiedzy również się przyda - najlepiej jako towarzysza zabrać osobę, która troszkę się na tym zna. (Tu mogę się pochwalić swoim doświadczeniem - łowię od 8 roku życia :D). Poczytajmy na temat gatunków ryb oraz na jaką przynętę i jakim sprzętem uda nam się złowić wybrany gatunek. Jako tereny łowieckie na początek proponuje obszary nadbużańskie - blisko Warszawy, piękne okolice i całe mnóstwo ryb czekających na złowienie (od karpików, poprzez liny i szczupaki, aż po płotki, uklejki i jazgarze).

I żeby nie było wątpliwości - wędkarstwo jest jak najbardziej sportem dobrym dla kobiet :).

Idealne tereny wędkarskie :)

środa, 11 lipca 2012

Film: "Tajemnica Brokeback Mountain"

Dziś chciałabym zachęcić Was do obejrzenia jednego z moich ulubionych filmów - "Tajemnicy Brokeback Mountain" w reżyserii Anga Lee. Film miał swoją premierę w roku 2005, a główne role zagrali w nim Jake Gyllenhaal oraz nieżyjący od kilku lat Heath Ledger. Aktorom towarzyszyły wschodzące wówczas gwiazdy - Michelle Williams oraz Anne Hathaway. Już same nazwiska powinny przekonać nas, że film ten jest nie tylko godny uwagi, ale i na wysokim poziomie. Dodajmy do tego piękną muzykę Gustavo Santaollala, wspaniałe zdjęcia wykonane w Wyoming oraz przede wszystkim świetny scenariusz, który mimo, że opisuje prostą historię, wciąga nas bez reszty i sprawia, że z głęboką uwagą śledzimy losy głównych bohaterów.
Brokeback Mountain - source: stopklatka.pl
Jest rok 1963. Dwaj młodzi, wychowywani w kowbojskiej tradycji, amerykanie - Jack Twist i Ennis Del Mar spotykają się w punkcie rekrutacji do pracy tymczasowej prowadzonym przez hodowcę owiec Joe Aguirre'a. Wkrótce obaj zostają zatrudnieni do pilnowania i wypasu owiec na wzgórzach góry zwanej  Brokeback Mountain. 
Podczas tygodni spędzonych razem mężczyźni zżywają się ze sobą i poznają bliżej swoje historie i plany na przyszłość - Jack jest wychowywanym beztrosko, zwariowanym marzycielem, którego celem jest zdobywanie trofeów na rodeo, Ennis natomiast, dorastający jako sierota pod opieką niewiele starszego od siebie rodzeństwa, dąży do ustatkowania się, założenia rodziny i spokojnego życia na farmie ze swoją narzeczoną.
Beztroskie obcowanie z naturą, oderwanie od życia wśród cywilizacji i niesamowity klimat górskich zboczy towarzyszą rodzącemu się między Jackiem i Ennisem nieśmiałemu i nienazwanemu uczuciu, które sprawia, że wytworzy się między nimi więź i zażyłość silniejsza niż mogliby kiedykolwiek przypuszczać. Jednak czas spędzony razem na Brokeback Mountain mija szybko i nieuchronnie. Przychodzi również moment kiedy trzeba wrócić do swojego dawnego życia i zamknąć rozdział zatytułowany jako owoc zakazany. Czy jednak uda się to bohaterom? Czy wystarczy im sił, aby zapomnieć o ulotnych chwilach i podążyć drogą jaką każdy z nich miał już dawno wyznaczoną? Ile czasu potrzeba, aby zrozumieć swoje uczucia i zacząć o nie walczyć? 

Film po prostu mnie zmiażdżył. Pokazuje on bardzo silne emocje i uczucia. Jest tu wielka miłość i idąca w parze z nią przytłaczająca bezradność w nietolerancyjnym i pełnym uprzedzeń świecie. Są zmagania bohaterów ze sobą i najbliższymi, są też chwile zapomnienia, pełne sentymentu i spokoju. Wszystko to udekorowane wspaniałymi krajobrazami, klimatyczną muzyką country i świetnie dobranymi strojami ranczerskimi. Obraz Anga Lee zasługuje na najwyższe oceny i miano arcydzieła kinematografii pod każdym względem.  

Metalowe retro szyldy.

Chciałabym zainspirować Was rzeczą, na punkcie której mam ostatnio bzika. A wszystko oczywiście z miłości do stylu retro :). Moim nowym pomysłem na dekorację wnętrza są metalowe szyldy reklamowe, rodem z lat 40-50 XX wieku. Każdy znajdzie coś dla siebie: od plakatów gwiazd hollywoodzkich, poprzez reklamy produktów żywnościowych, aż po Harleya-Davidsona.

(Kolejne informacje i tabliczki w poście: Metalowe szyldy retro - nowości)

Ja wybrałam takie: 

Superior Confectionery

American Ice Cream

Trans Atlantic Cargo


wtorek, 10 lipca 2012

Film: "Tańczący z wilkami"

Z uwagi na moją wielką pasję jaką jest historia Stanów Zjednoczonych, dobieram ostatnio literaturę oraz filmy wg. tego właśnie klucza. Tym razem postanowiłam przenieść się w czasie do lat 60-tych XIX wieku, kiedy to w Stanach trwała właśnie wojna secesyjna.
Dances with wolves - source: stopklatka.pl
John Dunbar jest młodym, aczkolwiek doświadczonym w walce na froncie porucznikiem. Dzięki szczęściu i zasługom w bitwach czasu wojny secesyjnej, dostaje możliwość wyleczenia głębokich ran nogi oraz wyboru jednostki, w której chce stacjonować w przyszłości. Jego wybór pada na pogranicze, o którym zawsze marzył. 
Dziwnym zbiegiem okoliczności Dunbar zostaje przekierowany do odległego Fort Sedgewick w stanie Tennessee, gdzie zastaje jedynie opuszczony barak i żadnego śladu ludzkiej obecności. Postanawia jednak czekać na posiłki i zająć się samodzielnie odbudową fortu.
Nowe obowiązki i życie w bezpośrednim kontakcie z naturą owocują przyjaźnią z wilkiem Dwie Skarpety oraz miłością do opuszczonych, dzikich prerii, których Dunbar stał się rezydentem. 
Nawet w najśmielszych oczekiwaniach jednak, porucznik nie przypuszczał, że jeszcze bardziej pokocha to przed czym bronić miał siebie, swój kraj i jego mieszkańców. Poznaje bowiem,   zamieszkałe na bezkresnych preriach, dzikie plemię Indian- Siouxów Lakota. 

Film w reżyserii Kevina Costnera jest niesamowity. Z uwagi na jego długi czas trwania, wszystkie sceny są przepełnione spokojem i nostalgią, które pozwalają widzowi podziwiać z zapartym tchem piękne widoki, genialne ujęcia, kunsztowne stroje i otaczającą wszystko dziką naturę, która tak naprawdę sama jest pierwszoplanową bohaterką filmu. Całości dopełnia cudowna muzyka Johna Barry'ego oraz niesamowita gra aktorska Kevina Costnera i pozostałych bohaterów. Wzruszyć może przede wszystkim to jak aktor pokazał powolną asymilację z Indianami. Wzbudzanie wzajemnego zaufania, budowanie relacji, nauka ich obyczajów oraz języka były dla bohatera czasem wymagającym dyplomacji, cierpliwości i wytrwałości. Postacie Indian, zostały równie mistrzowsko odegrane. Najbardziej przypadła mi do gustu postać Wierzgającego Ptaka i jego chęć zapoznania, zrozumienia i zjednania sobie białego człowieka. Relacja jaka wytworzyła się między nim i Johnem Dunbarem jest jednym z najmocniejszych punktów filmu. Bardzo wiarygodnie i ciekawie rozwija się również jego zażyłość z białą indianką - Stojącą z pięścią, a także ze swoimi czworonożnymi przyjaciółmi - koniem Cisco i wilkiem Dwie Skarpety. 

Gorąco polecam "Tańczącego z wilkami". Wspaniałe kino z rozmachem i w wielkim stylu.   

Czytamy: Berlitz "USA. Drogi i bezdroża"

 Jako uzupełnienie lektury "Droga 66" autorstwa Doroty Warakomskiej, postanowiłam zapoznać się bliżej z przewodnikiem "USA. Drogi i bezdroża" Berlitza. Jest to bardzo przyjemna lektura, z mnóstwem ciekawostek oraz pięknymi zdjęciami. Rozpoczynam swoją przygodę udając się szlakiem najważniejszych, amerykańskich dróg i tras turystycznych. Jak zwykle polecam miłośnikom amerykańskiej kultury. :)

Berlitz "USA. Drogi i bezdroża

poniedziałek, 9 lipca 2012

Czytamy: Dorota Warakomska "Droga 66"

3939 km ... W tak długą podróż zabrała mnie Dorota Warakomska swoją książką "Droga 66". Początek drogi znajduje się w Wietrznym Mieście, Chicago, skąd dalej biegnie ona na południe, a następnie skręca na zachód, aby doprowadzić nas aż na zachodnie wybrzeże, do Los Angeles.

Z wielką ciekawością poznawałam zmieniające się otoczenie i krajobrazy. Wraz z upływem kilometrów można było obserwować również zmiany kulturowe i religijne. Dzięki książce Doroty Warakomskiej możemy poznać losy ludzi, którzy związali z drogą 66 całe swoje życie. Tu mieszkają, tu pracują i to kochają. Zobaczmy jak głęboki może być sentyment do szosy będącej świadkiem głośnych wydarzeń w USA takich jak: rewolucja w transporcie czy ucieczka mieszkańców Oklahomy przed burzą pyłu i skutkami wielkiego kryzysu lat 30-stych XX wieku. Choć została skreślona z oficjalnej listy dróg w 1985r., nadal odwiedza ją mnóstwo turystów. Dla nich na zawsze pozostanie symbolem wolności, szansy i nadziei. Wiecznie żywa w sercach mieszkańców USA, droga 66 przypomina również o czasach pionierów takich jak Lewis i Clark, którzy zdobywali zachód ryzykując życie. Ciągle możemy być takimi współczesnymi pionierami, ponieważ istnieją tu tysiące możliwości do wykorzystania i spełnienia tzw. 'amerykańskiego snu'.

Dorota Warakomska "Droga 66"
Wsiądźmy do samochodu wraz z autorką i poznajmy bliżej stany: Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę oraz Kalifornię.

Książkę polecam, szczególnie podróżnikom i osobom zakochanym w niesamowitym kraju jakim są Stany Zjednoczone. Polecam ją również tym, którzy szukając sposobu na ucieczkę od codzienności i ograniczeń będą chcieli wyzwolić swoje pragnienia i poznać smak wolności podczas własnej wyprawy drogą 66 (czy to na kartkach papieru czy też w rzeczywistości).

niedziela, 1 lipca 2012

Czytamy: Corinne Hoffman "Biała Masajka"

Odkąd poznałam losy kobiety ze Szwajcarii, która w powieści autobiograficznej "Biała Masajka" opisuje 4 lata, które spędziła w Kenii w wiosce masajskiej, nie mogłam zaznać spokoju za każdym razem gdy przypomniałam sobie jej historię.

Książka wywołuje wiele emocji. Na początku, gdy czytałam o tym, jak Corinne przyjechała z wieloletnim partnerem do Kenii na urlop i ujrzawszy dzikiego, czarnego Masaja imieniem Lketinga, mężczyznę jakiego nigdy dotąd nie widziała i nagle postanawia zrezygnować z całego swojego dotychczasowego życia by zostać w Kenii razem z nim, ogarnęła mnie irytacja. Jak można podejmować tak nieodpowiedzialne decyzje? Jak można ulegać czarowi chwili i osoby, której uczuć nawet nie jest się pewnym? Wreszcie jak można podjąć decyzję o życiu w innej kulturze, całkiem odmiennej od naszej europejskiej? W dodatku kultury, której dziedzictwa nie zna się i nie jest się świadomym siły jej korzeni?

Decyzja absurdalna czy też nie, zaczęłam zagłębiać się w tą opowieść. A była to opowieść o miłości, o poświęceniu, o radości i cierpieniu w surowym, nieprzystępnym afrykańskim świecie, w którym bohaterka samodzielnie walczyła o przetrwanie. Spodobał mi się styl w jakim pisana jest książka. Jest to styl dość luźny, dynamiczny i bez zbędnych opisów i refleksji, co spowodowało, że historia stała się dla mnie bardzo autentyczna. Autorka w oszczędny sposób opisywała swoje uczucia podczas tej wędrówki, jednakże sposób pisania sprawił, że samemu odczuwało się emocje w każdej opisywanej scenie.
Corinne Hoffman "Biała Masajka"

Szalona decyzja Corinne o pozostawieniu przeszłości za sobą i życiu u boku zupełnie innego od siebie masajskiego wojownika Samburu, w wiosce w buszu ze wszystkimi trudnościami z tym związanymi powoduje, że wciąga nas ta historia i towarzyszymy bohaterce dopingując jej w jej drodze do szczęścia. Autorka zjednuje sobie czytelnika, ponieważ jest kobietą bardzo żywą, energiczną, odważną i wesołą. Mimo przeciwności losu, jest bardzo silna i nie da się nie czuć do niej sympatii. A że jest szalona? No cóż... każdy z nas ma momenty szaleństwa w życiu, mniejsze lub większe ale nie o to w tej książce chodzi.

Podczas czterech lat pobytu w Kenii Corinne doświadczyła nieba i piekła. Energię dawały jej miłość do Lketingi a także do Kenii a wreszcie narodziny córeczki Napirai. Przeżyła jednak mnóstwo zawodu, rozczarowań i cierpienia - ciągła walka z urzędami w Kenii, przestawienie się na życie bez wygód, pełne trudu i fizycznej pracy, długotrwała choroba i powikłania po malarii, trudności z prowadzeniem własnego sklepu w wiosce masajskiej aż wreszcie niespełnione oczekiwania wobec męża oraz jego chorobliwa zazdrość, które w końcu doprowadziły do podjęcia decyzji o ucieczce z Kenii.

Co zafascynowało mnie w książce, to wątek tradycyjnej kultury kenijskiej oraz Afryki, która gra jedną z głównych ról. Razem z autorką poznajemy krok po kroku kulturę i zachowania jednego z ostatnich nieucywilizowanych ludów Afryki. Razem z bohaterką odkrywamy, że różnice kulturowe między nimi a nami - europejczykami są tak ogromne, że nie da się ich pogodzić i nawet wielka miłość nie przetrwa.
Niech losy Corinne będą dla nas przestrogą. Książka nie kończy się happy-endem, kontynuacja historii losów bohaterki pozwala nam jednak spojrzeć z dystansem na jej losy, ponieważ Corinne osiąga sukces zawodowy jako pisarka, wychowuje w Szwajcarii córkę jej i Lketingi, aż wreszcie powraca po latach by odwiedzić swą dawną afrykańską rodzinę. Jest to historia o życiu, szczera do bólu i autentyczna. Każdemu będę gorąco polecać tą książkę.

Czytamy: Sarita Mandanna "Tygrysie wzgórza"

Historia, która opisana jest w powieści "Tygrysie wzgórza", toczy się na przełomie XIX i XX wieku w rejonie Koragu, w południowych Indiach. Fabuła osnuta jest wokół losów trójki bohaterów: przepięknej Dewi, o upartym i silnym charakterze; subtelnego Deewany obdarzonego niezwykłą inteligencją, błyskotliwością i ciekawością świata oraz  niezwyciężonego wojownika Maću, budzącego respekt swym męstwem i odwagą. Nieoczekiwany bieg wydarzeń w dramatyczny sposób splata ze sobą losy bohaterów, determinując na zawsze ich przyszłość i ograniczając możliwości świadomego i wolnego wyboru ścieżki życiowej jaką podąży każdy z nich.

Książka zainspirowała mnie do rozmyślań filozoficznych, jednakże chciałabym najpierw ocenić ją pod kątem kilku innych aspektów.

Tło historii tworzą plantacje kawy, egzotyczne krajobrazy wzgórz oraz nieprzeniknionych i tajemniczych dżungli. Brzmi zachęcająco prawda? Niestety jednak groteskowe wydarzenia i rewelacje jakich doświadczają nasi bohaterowie w tak baśniowo pięknej scenerii tworzą ciężkostrawną mieszankę, po skosztowaniu której czytelnika może tylko zemdlić. Serwowane przez autorkę zwroty akcji są tak nieprawdopodobne jak i zachowania bohaterów. Spowodowane to było jak przypuszczam brakami analizy fabuły pod kątem logicznym, jak i zbyt płytkim wykreowaniem osobowości postaci. Muszę jednak przyznać, na plus dla Sarity Mandanny, że swoją powieścią wzbudzała we mnie tak skrajne i silne emocje, że momentami odkładałam książkę, żeby natychmiast opowiedzieć komuś bliskiemu co właśnie przytrafiło się, któremuś z bohaterów. Potem obserwowałam jak zmienia się mina mojego słuchacza, a oczy ze zdziwienia robią się coraz większe i zaczynają przypominać spodki od filiżanek.

Sarita Mandanna "Tygrysie wzgórza"
Autorka powieści porusza odwiecznie zadawane sobie przez ludzkość pytanie. Co wpływa na jakość naszego życia: na to jakimi jesteśmy ludźmi, w jakim miejscu się znajdziemy i dokąd będziemy zmierzać? Kto odpowiada za to wszystko? Może jest to kwestia wyborów jakich dokonujemy? A może jesteśmy bezwolnymi istotami kierowanymi przez przeznaczenie? Jedni z nas mają szczęście, inni doświadczają drwiny losu. Postępując sprawiedliwie i właściwie nie zawsze otrzymamy to samo w zamian od życia. I nie chodzi tu zawsze o zło jakie drzemie w innych ludziach. Dobre intencje mogą wywołać zachowania będące zgubne w skutkach. Ale ludzi nie ocenia się po intencjach, bo ich nie można łatwo dostrzec lub ujawnić. Jesteśmy powierzchowni i patrzymy na efekty, często być może niesprawiedliwie. Nie rozumiemy ludzi i nie staramy się tego robić. 

Mogłabym tak siedzieć i filozofować, jednakże moim zadaniem była recenzja i ocena książki, tak więc na tym poprzestanę i podsumuję moje wrażenia po przeczytaniu "Tygrysich wzgórz". Niestety byłam trochę rozczarowana, ponieważ rzeczywistość nie sprostała moim oczekiwaniom wobec tej opatrzonej w piękną okładkę i zachęcającą recenzję wydawcy książki. Nie mogę zgodzić się z porównaniem jej do "Przeminęło z wiatrem". Przede wszystkim dlatego, że nie zaprzyjaźniłam się z żadnym z bohaterów. Kreacja postaci jest najważniejszym etapem pisania powieści, a tu został on potraktowany po macoszemu. Dewi w niczym nie przypomina charyzmatycznej Scarlett, a Deewana i Maću nie mają nawet małego ułamka inteligencji i uroku jakie posiadał Rhett Butler. Według mnie powieść bardziej przypomina przysłowiową telenowelę brazylijską lub Harlequina niż literaturę typu "Przeminęło z wiatrem".